Chęć bycia perfekcyjną, zabiło w niej pasję i marzenia…
…Chęć pomocy jej,
przypomniało mu o uczuciach i nadziei.
***
Słońce ociężale przesuwało się coraz wyżej nad widnokrąg.
Ludzie pośpiesznie wsiadali do samochodów zaparkowanych przy krawężniku i
rozjeżdżali się na wszystkie strony sprawiając, ze ulica powoli stawała się pusta. Zaczynał się kolejny dzień.
Skulona na środku łóżka postać, leniwie prostowała się
próbując wyjrzeć zza jasno brązowej kołdry. Brunetka otworzyła jedno oko
zerkając w stronę okna które wpuszczało do pokoju bezlitosne słoneczne
promienie.
- Błagam nie !- Jęknęła dwudziestodwulatka i ponownie
nasunęła na siebie czekoladową pościel. Do jej uszu dobiegł cichy świergot
dzwonka telefonu. Nie odkrywając się wyciągnęła dłoń i próbowała „wymacać”
poszukiwany przedmiot. Po chwili zguba znalazła się pod poduszką. Brunetka
przystawiła telefon komórkowy do ucha i mechanicznie rozpoczęła rozmowę, nie patrząc
nawet kto dzwoni.
- Słucham?
- Natalie, jak ci się spało królewno ?- Zapytał niski męski
głos po drugiej stronie słuchawki.
- Jerry, budzisz mnie z rana tylko po to, żeby zapytać "jak
mi się spało"?- Jęknęła ciężko do aparatu.
- Tak… To znaczy, nie. Nie, no co ty.- Dziewczyna uniosła
jedną brew i pokręcił z rezygnacją głową, słysząc niezdecydowanego przyjaciela.-
Chciałem ci przekazać, że dziś nie musisz przychodzić. Biorę za ciebie grupę „8-11”.
- A popołudniowe zajęcia?- Zapytała lekko zakłopotana.
- Odwołane. Ustaliliśmy z Evangeline, że możesz dostać jeden
dzień wolnego skoro przyjechała twoja rodzina.- Obwieścił radośnie.
- No tak, ale w sumie to…- Nie dane jej było dokończyć.
Uparty mężczyzna kontynuował.
- Nie ma żadnych „Ale”. Należy ci się trochę wolnego,
przecież ty prawie wcale nie masz życia. Ciągle tylko praca, studia, treningi.
- I to jest właśnie moje życie… Dobra, podziękuj Eve za
dzień wolny i powiedz, że będę w poniedziałek od rana. Muszę przećwiczyć „Port
de bras*”
z grupą indywidualną.- Brunetka usiadła wyprostowana na łóżku i przetarła
zaspane oczy wolną ręką.- Muszę kończyć Jerry, trzymaj się.
- Do zobaczenia księ...- Dziewczyna przewróciła oczami i rozłączyła
się. Lubiła Jerrego był miłym facetem mimo, że nadużywał w stosunku do niej
słowa „Księżniczka”. Dużo osób ją tak nazywało kiedy jeszcze trenowała jako
dziecko w Manhattan Ballet School . Lubiła
to- do czasu. Kiedy dorosła stało się to odrobinę uciążliwe i irytujące. Starsi
uczniowie MBS zaczęli żartować z tego
przezwiska i przedrzeźniać je.
Młoda kobieta leniwie przeciągnęła się i z uśmiechem wstała
z łóżka. Podejrzewała, że matka wraz z Jane dziś i tak nie przyjadą. Zawsze
umawiały się na spotkanie ale nigdy nie pojawiały się na nim. Tak więc brunetka
miała cały dzień dla siebie. Spojrzała na zegarek, dochodziła ósma. Poprawiła
krótką, atłasową koszulkę w kolorze kawy z mlekiem i wyjrzała przez okno. Na 74th Street nie było już prawie żadnego
samochodu. Wszyscy ludzie już dawno wybrali się do pracy. Jeszcze raz
uśmiechnęła się szeroko na myśl o całym dniu wolnym i zerknęła na domek
naprzeciwko. Żaluzje dalej były zasłonięte. Zastanawiała się, czy James jest
teraz w domu. Zaciekawił ją swoim charakterem. Dotąd na tej ulicy mieszkali
zwykle ludzie, bardzo spokojni i ułożeni, może nie posiadali wielkich majątków
ale żyli na dość dobrym poziomie materialnym. On wydawał się wnosić do ich
statycznego życia coś nowego. Natalie mogła założyć się o głowę, że chłopak
sprowadzi wiele nieciekawych sytuacji w okolice swojego zamieszkania.
Brunetka przeczesała palcami długie, ciemne włosy które
wywijały się we wszystkie możliwe strony tworząc na jej głowie jeden wielki
nieład. Przeciągnęła się po raz kolejny i uchyliła okno. Pragnęła poczuć,
jeszcze ciepłe, jesienne powietrze nim zastąpi je mroźny zimowy chłód. Podeszła
do wielkiej białej szafy i wyjęła z niej szary wełniany sweter. Rozłożyła go i
obejrzała dokładnie z każdej strony.
- Chyba muszę wybrać się na zakupy.- Dziewczyna złożyła
ubranie i miała zamiar włożyć je do szafy, kiedy nagle w pokoju pojawiła się
mała biało-czarna kulka.
- Buffy !- Rzuciła ciuch na łóżko i przyklęknęła na miękkim
białym dywanie z długim włosem. Przytuliła do siebie pieska, a on polizał ją po
ramieniu.- Co wariacie? Dobrze się spało? Głodny?- Zadawała mu pytanie jedno po
drugim, a zwierzak jedynie merdał ogonem i popiskiwał radośnie. Buffy nie był
jej psem. Należał do Jane- młodszej siostry Natalie. Niestety po pewnym czasie
od kupna szczeniaka okazało się, że jego właścicielka wyjeżdża na długie
wakacje z rodzicami, a psem nie ma się kto zająć. Obowiązek spadł na dwudziestodwulatkę.
Jane obiecała odebrać zwierzę przy najbliższej okazji, jednak do tej pory się
nie zjawiła.
Brunetka wstała z podłogi, ciągle głaszcząc rozradowanego
psa. Kiedy skończą się wakacje, nie będzie mogła się nim zajmować. Szczeniaki
potrzebują dużo troski i zainteresowania, a ona nie mogła mu tego dać. Poniosła
z łóżka sweter i schowała go do dużej szuflady. Otworzyła wielkie drzwi szafy i powoli
przesuwała wieszak po wieszaku, szukając odpowiedniego ubrania. Szczeniak
wskoczył na łóżko, i przyglądał się dziewczynie z zaciekawieniem. Natalie
wyciągnęła wieszak na którym wisiała długa czarna bluzka z okrągłym dekoltem i
rękawem 3/4. Wydawała się być ciepłym okryciem podczas zdradliwej jesiennej
pogody. Przyłożyła do siebie ubranie i odwróciła się w stronę pieska.
- I co myślisz ?- Uśmiechnęła się do zwierzaka zachęcająco,
lecz ten tylko uniósł łapkę i zasłonił nią pyszczek jakby chciał przekazać, że
nie jest przekonany co do tego wyboru.- Osz ty! Nie znasz się i tyle.- Pokazała
mu język i przerzuciła bluzkę przez rękę. Pochyliła się zdejmując z dolnej
półki białe rurki. Na palcach ruszyła w stronę łazienki. Po chwili w całym domu
słychać było szum płynącej z prysznica wody.
***
Dwudziestotrzyletni mężczyzna siedział na podłodze, cały
umazany w farbie. Westchnął głęboko i jeszcze raz spojrzał na pomalowaną przez
siebie ścianę. Ślady wałka były widoczne wszędzie, na całej ciemno brązowej
powierzchni widniały niesymetryczne wzory, których na dobrą sprawę nie powinno
tu być. Chłopak złapał się za głowę i pokręcił nią ze smutkiem. Ewidentnie nie
znał się na malowaniu. Ludzie w internecie twierdzili, że pomalowanie ściany
jest jedną z prostszych rzeczy jakie robili w życiu. On tak nie uważał.
Postępował dokładnie tak jak powinien a farba i tak źle się układała. Wytarł
brudne ręce o ścierkę leżącą obok na podłodze i chwycił puszkę z piwem.
Pociągnął spory łyk i na powrót postawił aluminiowy pojemnik blisko siebie.
- Do dupy ta robota.- Powiedział sam do siebie i podniósł się
z ziemi. Poprawił czarną koszulkę i otrzepał z pyłu ciemne dżinsowe rurki.
Zszedł po schodach na dół i podszedł do drzwi wejściowych. Nacisną klamkę i
otworzył je. Stała przed nim zaskoczona brunetka, trzymająca zaciśniętą w
piąstkę dłoń, w górze. Przez chwilę patrzyła zdziwiona na szatyna, aby
następnie uśmiechnąć się szeroko. Opuściła rękę i schowała ją za plecy.
- Właśnie miałam pukać.- Zaczęła niepewnie i przechyliła się
na piętach do tyłu, jak małe dziecko kiedy jest czymś zakłopotane.- Znalazłam
to przed swoimi drzwiami dziś rano i pomyślałam, że pewnie jest twoje.-
Wyciągnęła zza pleców średniej wielkości kartonowe pudełko z napisanym czarnym
markerem imieniem „Jake” na wierzchu. Wręczyła je dwudziestotrzylatkowi.
- Jane…- Westchnął mężczyzna i przeczesał włosy dłonią. Z
ociąganiem wziął od sąsiadki pudło i uśmiechnął się blado.- Tak, to do mnie.
Koleżanka zapomniała, że to już nie jest mi potrzebne. Przepraszam za fatygę.
- Nic się nie stało, przecież i tak mam do ciebie raptem dwa
kroki.- Uśmiechnęła się serdecznie i niepewnie zrobiła krok do tyłu.- To… to ja
już chyba będę lecieć.- Machnęła mu przelotnie dłonią i odwróciła się w stronę
ulicy.
- Nie, czekaj ! N… N…eee… - Zająknął się i podrapał po
głowie z zakłopotaniem.
- Natalie.- Dziewczyna odwróciła z uśmiechem głowę w jego
stronę i rzuciła przez ramie.- Mam na imię Natalie.
- No właśnie. Miałem to na czubku języka.- Zaśmiał się i
cofnął w drzwiach o krok.- Może mogła byś mi pomóc ? Liczę na twoją kobiecą
intuicję.- Uśmiechnął się i puścił w jej stronę perskie oczko.
- Nie wiem czy w tym wypadku się nie przeliczysz.- Brunetka
zaśmiała się i wróciła do domu szatyna.
***
Ciemnowłosa szła korytarzem prowadzona przez swojego
sąsiada, który po kolei opisywał poszczególne pomieszczenia. Właśnie mijali
zastawioną kartonowymi pudłami kuchnię, do której wchodziło się przez osłonięty folią
spory salon. Ściany pokoi jak na razie były zupełnie gładkie i białe, jedynie
na podłodze leżały ciemne panele i glazura. Dwudziestodwulatka rozglądała się z
uśmiechem po wnętrzu co chwilę zerkając na szatyna, aby usłyszeć jego pomysł na
zaaranżowanie pomieszczenia.
- Czyli mam ci pomóc malować ściany?- Parsknęła śmiechem
patrząc jak mężczyzna siada zrezygnowany na ofoliowanym krześle z próbnikami
kolorów w dłoniach. Oglądał je bezradnie i drapał się po głowie.
- Pomalować jakoś je pomaluję. Lepiej albo gorzej- ale
zawsze coś. Mam mały problem z kolorami…- Wyciągną w jej stronę małe płytki z
kilkoma odcieniami brązu, beżu i czerwieni.- One wszystkie są prawie takie same…
- Rozłożył bezradnie ręce.
- Żartujesz?- Zapytała się biorąc pomalowane na różne kolory
cegiełki.- Przecież ja się kompletnie na tym nie znam… Wiesz co, mam koleżankę
która pracuje w firmie architektonicznej. Może ona coś poradzi?- Położyła rękę
na biodrze i rozejrzała się po pomieszczeniu. Znajdowali się w, rzekomej, jadalni.
Jak na razie stało tam tylko jedno krzesło, a podłogi zostały osłonięte czarną
folią.- Co powiesz na fiolet ?-Zapytała przechodząc z jadalni do
salonu.
- Fiolet?- Otworzył szerzej oczy i wstał z krzesła.- Wiesz,
może to i fajny pomysł, ale nie mam tu takiej farby.- Szatyn oparł się o
białą ścianę i przyglądał się sąsiadce, która chodziła po pokoju, rozglądając się
na wszystkie strony.
- To może zakupy?- Brunetka odwróciła się w jego
stronę z uśmiechem.
- Zakupy w ramach „drugiego wrażenia” ?- Uniósł jedną brew w
górę z zadziornym uśmiechem. Dziewczyna wzruszyła ramionami i zaczęła zbierać niewidzialne pyłki kurzu z
czarnych rękawów bluzki.
- To jak? – Dwudziestodwulatka złożyła ręce na piersi
czekając na odpowiedź szatyna. Oboje patrzyli na siebie niepewnie, z nutą zawahania.
W sumie nie mieli o sobie bladego pojęcia. Jamesa zna od wczoraj, on ją zapewne też. A teraz tak
bez żadnego większego powodu, mają razem wybrać się na zakupy ? Faktycznie,
brunetka nie przemyślała do końca swej propozycji. Pokręciła głową i wycofała
się kilka kroków.- Dobra, nie ważne. Dam ci numer do Nancy, ona na pewno coś
wymyśli.- Zaczęła rozglądać się za jakąś kartką papieru i długopisem. Znalazła
je na podłodze obok krzesła stojącego w przyszłej jadalni. Szybko nabazgrała
numer i odłożyła przedmioty. Machnęła chłopakowi na pożegnanie i jak
najszybciej chciała ewakuować się z tego nieszczęsnego domu.
- Ej ! Natalie, poczekaj.- Chciał złapać ją za ramie, ale
była szybsza. Już stała z ręką na klamce drzwi wejściowych. Gotowa jak
najszybciej opuścić lokal.
- Tak ?- Zapytała patrząc w podłogę i przestępując ze
zniecierpliwieniem z nogi na nogę.
- Myślisz, że taki facet jak ja poradzi sobie z doborem
zasłon do fioletowego pokoju? Ja jakoś w to wątpię.- Brunetka parsknęła śmiechem i uniosła wzrok,
patrząc na sąsiada. Również wyglądał na nieco rozbawionego całą sytuacją.
- Aż tak w siebie nie wierzysz?- Zapytała dalej uśmiechając
się radośnie.
- Wierzę w siebie, ale nie ufam swojemu zmysłowi stylu.-
Uśmiechał się coraz szerzej.
- No więc…- Zaczęła.
-…Chyba jesteś zmuszona pójść ze mną na te zakupy.-
Dokończył za nią. Zaśmiała się jeszcze raz i nacisnęła na klamkę. Szybko
znalazła się na schodach przed budynkiem.
- Idziesz, czy nie ?- Zapytała odwracając się. Mężczyzna
właśnie zamykał drzwi na klucz.
- Idę, idę. Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Boisz się jeździć motorem ?- Brunetka patrzyła na niego
tępo przekrzywiając na bok głowę.
- Właściwie… Właściwie to nigdy nie jechałam.- Wzruszyła
ramionami i ruszyła razem z mężczyzną w stronę garażu.
Witam was wszystkich ponownie ! :D Dziś zaprezentowałam wam drugi rozdział mojej twórczości. Wiem, że kompletnie nic się w nim ciekawego nie działo i wyszedł sporo krótszy niż poprzedni, ale w następnym się poprawię. Obiecuję. Zdaję sobie również sprawę, że bohaterowie są... dość śmiali. Dużo bardziej niż ludzie w rzeczywistości, ale to chyba wam nie przeszkadza? Chciałam też napomknąć o sekcji "Słownik" na drugiej stworzonej przeze mnie witrynie. Wystarczy, że wejdziecie do zakładki "Dodatki" i klikniecie na link. Zostaniecie przeniesieni na drugą stronę. Na niej wystarczy wejść w zakładkę "Dodatkowe informacje" i wybrać dział "Słownik"- To tu zostaną umieszczone wszystkie trudne zagadnienia. Dziś wyjątkowo dodam tłumaczenie też i tutaj w razie gdyby ktoś nie mógł wejść na stronę (ciągle jeszcze ją dopracowuję). Do zobaczenia za tydzień :*
*Prawidłowy ruch i ułożenie rąk w różnych tanecznych pozach, z obrotem, pochyleniem głowy i przeciągnięciem tułowia.