sobota, 16 lutego 2013

3. "Maszyna Zagłady"



„Samotność jest drugą naturą człowieka otoczonego ludźmi…”

***

Wiatr rozwiewał na boki jej długie brązowe włosy wystające spod czarnego plastiku. Pomimo, że miała na głowie kask i obejmowała, siedzącego przed sobą chłopaka, w pasie- nie czuła się bezpiecznie. Nie lubiła szybkiej jazdy. Generalnie nie przepadała za żadnym środkiem lokomocji który przekracza prędkość 60km/h. Motor, gnał przez dość ciasne uliczki dwa razy szybciej, niż dziewczyna była w stanie znieść. Chciała powiedzieć, że już ma dość, że już nie chce więcej, ale on przecież i tak nic by nie usłyszał. Zagłuszał ją gruby plastikowy kask, warkot silnika i powietrze które przecinali z nadmierną szybkością.
- Zwolnij !- Krzyknęła ile sił w płucach.
- Co ?!- Odkrzyknął do niej szatyn.
- Chciałam, żebyś trochę zwolnił !
- Co ?! Jaki znowu konik polny ?!- Odkrzyknął zdziwiony i prawie w miejscu zatrzymał maszynę z piskiem opon. Brunetka przycisnęła się do niego jeszcze mocniej i zacisnęła powieki.
- Już możesz się ode mnie odkleić. Jesteśmy na miejscu.- Zaśmiał się zdejmując z głowy ciemny kask.
- Chyba miałam zawał…-Szepnęła lekko luzując uścisk. Szatyn szarpnął za pasek przytrzymujący czarną plastikową osłonkę na jej głowie i jednym ruchem pociągnął ją do góry, ukazując światu wielkie, z przerażenia, oczy dwudziestodwulatki i  jej potargane włosy.
- Wyglądasz jak psychopatka. Nie wiem czy cię tak wpuszczą do tego centrum…- Przyjrzał się jej uważnie z każdej strony i wybuchną śmiechem widząc jak bardzo dziewczyna jest wystraszona.
- Nigdy… Więcej… -Szepnęła.- Nigdy, przenigdy, nie będę jeździć motorem ! NIGDY !- Złapała się za głowę i skuliła, przytulając czoło do błyszczącej maszyny. Szatyn ponownie nie mógł powstrzymać wybuchu śmiechu. Oparł się o maszynę i czekał cierpliwie aż jego towarzyszka pozbiera się z powrotem w całość.
- Straszny tchórz z ciebie.- Zaśmiał się, ale  ona zupełnie to zignorowała.
- Cholerny pirat drogowy!- Burknęła pod nosem poprawiając rozwiane na wszystkie strony włosy i lekko pomięty czarny sweter. Dwudziestotrzylatek z uśmiechem ruszył w stronę marketu, nie oglądając się na brunetkę. Ona truchtała za nim lekko zirytowana.
***
Stali w ogromnej hali z szyldem „Dział budowlany”. Dookoła otaczały ich stalowe regały sięgające po sam sufit, zastawione najróżniejszym towarem od pędzli i rozpuszczalników po dachówki i cięższe narzędzia. Brunetka rozejrzała się w poszukiwaniu punktu informacyjnego.
- Czego tak właściwie szukamy ?- Zapytała szatyna, a on jedynie bezradnie wzruszył ramionami.- Bardzo pomogłeś, naprawdę.- Przewróciła oczami i ruszyła w kierunku stalowego kontuaru nad którym wisiała duża tablica z małą literą „ i ”.
- W czym mogę Pani pomóc ?- Zapytała pulchna, niska kobieta o krótkich do ramion, blond włosach i brązowych oczach, ubrana w zielono- czerwony uniform.
- W której alejce znajdują się farby ?- Zapytała uprzejmie dwudziestodwulatka, opierając się dłońmi o kontuar.
- Piąta alejka po prawej stronie, półki od pięćdziesiąt jeden  do dziewięćdziesiąt cztery.- Kobieta poinstruowała dodatkowo gestykulując zamaszyście rękoma.
- Bardzo dziękuję…- Natalie już miała wycofać się i wrócić do Jamesa, gdy drogę zastąpiła jej pulchna blondynka.
- Towar polecany na dziś to białe doniczki w nieregularne kwieciste wzory. Może się Pani skusi ?- Kobieta namawiała, nie dając przejść brunetce.
- Nie, dziękuję. Nie przepadam za roślinami…- Studentka próbowała wyminąć sprzedawczynię, lecz ta ciągle zastawiała jej drogę.
- A może jednak? Mamy jeszcze do wyboru doniczki w szczurki, kurki, misie, królisie, paseczki, piłeczki, stateczki, a nawet w drzewka ! Do tego dodajemy małe ozdobne kaktusy  w kapeluszach! Dostępne są w kolorach takich jak: czerwony, zielony, pomarańczowy, biały, różowy, niebieski, brązowy, fioletowy, amarantowy, granatowy, także indygo !
- Ja nie…- Brunetka zaczęła się jąkać i kręcić przecząco głową i cofać się, przez co sprzedawczyni mówiła coraz szybciej i nie odpuszczała.
- Jak nie kwiatuszki i doniczki to może ozdoby na Halloween ? Mamy kości, ości, koty, płoty, dynie, świnie, duchy, muchy, a nawet pająki ! To jak? Okazja może się już nigdy nie powtórzyć !- Natarczywie proponowała blondynka.
- Nie, nie… Naprawdę dziękuję…- Zapierała się osaczona brunetka. Nie miała pojęcia co zrobić, żeby kobieta puściła ją wolno. Spojrzała prosząco na Jamesa, lecz ten jedynie śmiał się i opierał o jeden z regałów naprzeciwko kontuaru informacji.
-Ale wie Pani, to taka świetna oferta. Może mogę zaproponować coś…
- Natalie, co tak długo?! Musimy jeszcze odebrać Toma ze szkoły.- Szatyn z poważną miną odepchnął się od regału i powoli podszedł do obu pań. Ekspedientka westchnęła przeciągle i wlepiła rozmarzone spojrzenie brązowych oczu w Jamesa. Chłopak ominął ją nawet nie zwracając na to uwagi.- Idziemy?- Brunetka stała jak wmurowana i patrzyła na niego tępo. W końcu wydukała:
-Hę ?- Chłopak patrząc na jej zdumioną twarz, przewrócił oczami i poruszył brwiami, wyraźnie pokazując na natarczywą ekspedientkę.- Eee…aaa… Tak, tak- Odpowiedziała mało błyskotliwie, wreszcie domyślając się zamiarów towarzysza. Chłopak podał jej ramię, a ona wsunęła pod nie rękę mimowolnie przytulając się do niego. Blondynka posłała jej wściekłe spojrzenie i odeszła z powrotem za ladę punktu informacyjnego.
Kiedy odeszli kilka kroków i schowali się za regałem. Brunetka jak oparzona odskoczyła od szatyna który uśmiechnął się zawadiacko.
- Nie kręcę cię ?- Poruszył śmiesznie brwiami i uśmiechnął się szeroko.
- Boję się, że rzuci się na mnie tłum jakichś twoich fanek i zostanę zjedzona żywcem.- Odpowiedziała z pełną powagą.- Widziałeś jak się patrzyła ? Mało mnie nie zabiła wzrokiem.- Obydwoje parsknęli śmiechem.- Dziękuję za ratunek. Przez tą krótką chwilę poznałam cały Halloween’owy  asortyment.
- Drobiazg. To gdzie są te farby ?
- Trzy alejki dalej po prawej stronie.- Ruszyli razem w stronę regałów z farbą.

***
Szatyn z otwartymi ustami stał patrząc na wielki regał zapełniony od góry do dołu puszkami z farbą o najróżniejszych odcieniach. Każda czymś się różniła, ale dla niego i tak wyglądały identycznie. Spojrzał na Natalie, która właśnie prowadziła zaciekłą rozmowę z rudowłosą ekspedientką. Obie co chwila śmiały się i żartowały, jakby znały się od dawna. Dłuższy czas lustrował wzrokiem swoją sąsiadkę.
-Natalie…-Zaczęła sprzedawczyni.
-Hmm?- Mruknęła dziewczyna nawet nie patrząc na rudowłosą. Porównywała właśnie odcienie brązu dwóch różnych farb.
- On cały czas się na ciebie gapi. Tak w ogóle to kto to jest?- Wskazała głową na szatyna który lekko zmieszany, faktem iż został złapany na gorącym uczynku, odwrócił głowę w drugą stronę i przeglądał z pasją przeróżne rodzaje pędzli.
- Kto? Ach, mówisz o Jamesie ? To mój sąsiad.- Wzruszyła ramionami jedynie przelotnie patrząc na chłopaka.
- Niezła dupa…- Szepnęła rudowłosa rumieniąc się. Brunetka popatrzyła na nią otwierając szerzej oczy.
- Widywałam lepsze…- Dwudziestodwulatka nie zmieniając wyrazu twarzy pokręciła z niedowierzaniem głową. Nie widziała w Jamesie nic szczególnego. Był miły, ale zbyt pewny siebie w niektórych sytuacjach. Ona wolała monotonne życie, a on wręcz przeciwnie. Byli zupełnie różni.- Poznać was? Nie uważam, żeby był wart zachodu ale w sumie, skoro według ciebie to taka „niezła dupa” to…- Ruda sprzedawczyni wlepiła wzrok w punkt nad głową brunetki, a jej twarz przybrała kolor purpury.
- Kto jest taką „niezłą dupą”?- Natalie aż podskoczyła czując oddech chłopaka na karku. Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- WIESZ, ŻE TO NIE ŁADNIE TAK PODSŁUCHIWAĆ !- Wydarła się na cały głos, a inni klienci z alejki popatrzyli na nią jak na wariatkę. Chłopak uśmiechną się szeroko i odsunął o krok od towarzyszki.- James poznaj Nicki, Nicki poznaj Jamesa.- Stanęła bokiem do rudowłosej której rumieniec nie schodził z twarzy.
- James Carter, dla przyjaciół Jake.- Przedstawił się ściskając dłoń ekspedientki.
- Nicole Halley- Szepnęła nieśmiało rudowłosa.- Czemu Jake, a nie Jimmi ?- Zapytała pewniej.
- Bo Jimmi brzmi dziecinnie.- Odparł z uśmiechem.
- Mój braciszek ma na imię Jimmi !- Żachnęła się sprzedawczyni.
- No widzisz, mówiłem, że dziecinne.
- Ale on ma trzydzieści osiem lat !- Stwierdziła niemal obrażona. Brunetka uderzyła się dłonią w czoło i pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Dobra, musimy już lecieć…- Zadecydowała i popchnęła stojącego przed nią chłopaka, który ze zmieszania przeczesywał dłonią włosy.
- No tak trzeba odebrać Toma ze szkoły…- Uśmiechnął się niepewnie idąc tyłem popychany przez brunetkę.
- Zamknij się debilu !- Warknęła kobieta naciskając na jego tors.
- CO ?! „Alie” kim jest Tom ?!- Krzyczała za nimi sprzedawczyni.
-To dłuuuuga historia… Ej!- Dwudziestodwulatka na chwilę odwróciła głowę w stronę przyjaciółki, widząc to szatyn zrobił szybki krok w tył, przez co dziewczyna straciła równowagę i poleciała do przodu…- Łapy precz zboczeńcu !-… wpadła prosto w jego otwarte ramiona.
- No już, już. Przecież taka „niezła ze mnie dupa”.- Zaśmiał się nieudolnie naśladując jej głos. Objął ją ramieniem i szybko zniknęli za następnym regałem.
- Kim do cholery jest Tom…- Głowiła się rudowłosa ekspedientka, patrząc na tą dziwną sytuację.

***
Obładowani torbami i kartonami kierowali się w stronę wyjścia z centrum. Spędzili w sklepie ponad cztery godziny, a przed nimi było jeszcze mnóstwo roboty. Nie udało im się kupić wielu potrzebnych materiałów, jednak zabawa jaką mieli przy obchodzeniu wszystkich półek była przednia.
- Jestem wykończona, a to dopiero połowa…- Jęknęła kobieta lekko się garbiąc.
- Aż tak wysysam energię ?- Zaśmiał się szatyn otwierając jej drzwi do korytarza prowadzącego na parking.
- Jesteś istnym odkurzaczem na energię.- Zaśmiała się, a on patrzył na nią tępo.- O co chodzi?
- Mam się zacząć śmiać czy skrzywić z niesmakiem, bo ten suchar zwalił mnie z nóg.- Pacnęła go w ramię i uśmiechnęła się. Cóż nie zawsze wychodziło jej bycie zabawną i wyluzowaną. Swoją karierę baletową zawdzięczała surowości i skupieniu, więc do tego była przyzwyczajona.
Szli chwilę w ciszy, patrząc przed siebie na beżowe ściany i podłogi korytarza. Nagle spokój przerwał warkot wydobywający się z brzucha Natalie. Dziewczyna zrobiła się cała czerwona i przycisnęła do siebie torbę z zakupami.
- Boże święty! Co to było ?!- Mężczyzna spojrzał na nią z udawanym przerażeniem w oczach.
- To… To chyba ja.
- No wiem, że to ty. Nikogo poza nami tu nie ma.- Zaśmiał się i szturchnął ją w bok.- Zjemy coś zaraz. Niedaleko jest restauracja.
- Daj spokój. Za godzinę będziemy w domu to coś zjem. Z głodu jeszcze nikt nie umarł… -Popatrzyła na jego nie przekonaną minę i dodała niepewnie.- …Chyba nikt.
- Dobra, dobra. Wskakuj.- Podał jej kask i włożył torby do schowka pod siedzeniem.- Sam trochę zgłodniałem.
Przycisnęła ciało mocniej do jego skórzanej kurtki i spanikowana zamknęła oczy. Warkot silnika zmienił się w rozmyty przez wiatr szum. Zacisnęła mocniej palce na jego bokach.
- Proszę, niech to już będzie koniec…- Szepnęła sama do siebie, czekając aż chłopak ponownie zatrzyma czarną "maszynę zagłady". 

 PRZEPRASZAM ! Przepraszam, przepraszam, przepraszam ! Miałam ferie i okazało się, że wyjeżdżamy w góry :D Jestem troszkę opóźniona z rozdziałami ale spróbuję jeszcze dziś coś napisać :> Mam nadzieję, że akcja w sklepie wam się podobała i wszystko opisałam w miarę zrozumiale :p
Do zobaczenia jeszcze dziś lub jutro :D

2 komentarze:

  1. Kurcze co chce się wziąść za kolejny rozdział to muszę od kompa odejść -.- No ale w końcu dobrnęłam do trzeciego rozdziału (i mam nadzieje, że tym razem bez przeszkód zaraz wezme się za czwarty :P).
    Akcja w sklepie... śmiałam się na głos i skakałam po krześle, taką miałam radoche xD Wprost bombowo! Póki co najlepszy twój rozdział :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po obejrzeniu Pazury na YT ("Cezary Pazura- Zakupy w Hipermarkecie" xDDD) musiałam dodać te wątki xd to było silniejsze ode mnie :p

      Usuń