niedziela, 7 kwietnia 2013

Zawieszka :c

Niestety nad blogiem zawisły czarne chmury :c Na jakiś czas muszę zawiesić jego działalność. Powody? Nie potrafię opisać zrozumiale tego co chciała bym przekazać D: Zaczynałam już z 50 razy ale zawsze wychodzi jakoś tak... Yhhh. No cóż, chyba więcej pomysłów mam na swojego drugiego bloga i (byle nie zapeszyć) z nim mam już 2 rozdziały na zapas napisane, 3 się tworzy. Baaaardzo was przepraszam, że zawiodłam :c Może od wakacji Jake i Natalie znów zaczną normalnie funkcjonować ? Się zobaczy :) Na razie zapraszam na :


Może tam też wam się spodoba :) ?

Pozdrawiam i do zobaczenia (mam nadzieję niebawem :D),
~June

sobota, 30 marca 2013

Małe zmiany...

Piękną mamy zimę tej wiosny, prawda? :D Postanowiłam odrobinę przełamać "lody" i zmieniam swoją lodową, zimną nazwę na coś bardziej ciepłego :D Wasza Frozen zmienia się w June ! :D

PS: Oby to coś dało !

PSS: ZIMO WON ! D:

piątek, 29 marca 2013

6. Teraz wiem...



„Problemy pojawiają się jak koszmary…                                                                   … Nie wiadomo skąd i po co.”
***
Tydzień później
***
Uśmiechał się krzywo naciskając co chwila kolejne przyciski na pilocie. Idealnie przylegająca do ściany pięćdziesięciosześciocalowa plazma wyświetlała następne obrazy głębokiej jakości HD. Przekręcił się na bok. Coś z pustym brzdękiem spadło na podłogę. Uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Cholera !- Warknął patrząc na rozsypane po dywanie kukurydziane kulki. Klnąc siarczyście zsuną się z miękkiego mebla i  na kolanach zbierał jedną po drugiej. Zadzwonił dzwonek przy drzwiach.
- Czego znowu ?!- Wydarł się i z impetem podniósł się trącając kolanem uzbierany w misce popcorn, który na nowo okupował jeszcze chwilę temu czystą ziemię.- No ja pier…- Znów odezwał się dzwonek. - IDĘ !- Krzyknął, zagłuszając dudniący telewizor. Powoli podniósł się i otrzepał kolana z kurzu i soli, która wyleciała wcześniej z miski. Ociągając się ruszył w stronę ciemnych drzwi wejściowych. Dźwięk stawał się coraz bardziej natarczywy. Otworzył drzwi. Mrugnął kilka razy i przeczesał ciemne włosy.
- Co ty tu robisz?- Zaczął niepewnie, patrząc na stojącą przed nim postać.
- Wpuścisz mnie, czy mam tu tak stać ?- Zapytała zgaszona dziewczyna. Jej drobna postura rozmywała się w ciemności, oświetlana jedynie słabym światłem latarni stojącymi kilkanaście metrów dalej, przy ulicy. Mroźny wiatr rozwiewał jej proste, zwichrzone włosy i osuszał opuchnięte od łez, blade policzki.
- Po co tu przyszłaś.- Zapytał lodowatym tonem, nie wpuszczając jej do mieszkania.
- Możesz nie być takim hipokrytą ?! Kobieta stoi na mrozie z walizkami, a ty pytasz po co przyszła ?!- Fuknęła rozdrażniona, robiąc krok w stronę progu.
- Dokąd to…- Złapał ją za ramiona i przestawił na bok.- Nie prowadzę przytułku dla uciekających z domu szesnastolatek.
- Nie uciekłam z domu !- Krzyknęła, a z jej oczu pociekły słone krople.
- Nie kupuję twoich sztucznych łez.- Wzruszył ramionami i zaczął zamykać drzwi.
- Proszę, wpuść mnie. Nie mam gdzie iść.- Zatrzymała drzwi nogą i próbowała przesunąć się przez wąską szparę.
- Idź do siostry.
- Nie wiem gdzie mieszka. Nigdy u niej nie byłam, zostawiła nas kilka lat temu i pojechała studiować, bo niby jest taka mądra, a tak naprawdę to ciotka Helen ciągle ją utrzymuje.- Zaczęła prawić swoje wywody i przyciągać walizkę bliżej. Westchnął głośno i otworzył szerzej drzwi.
- Chodź, znaj me serce.- Cofnął się o krok, widząc jak oczy dziewczyny robią się szersze, a na jej twarz występuje szeroki uśmiech. Rzuciła się mu na szyję i pocałowała w usta. Chłopak próbował się wyrwać, ale napotkał opór ściany. Odepchnął od siebie nastolatkę i wszedł do mieszkania, nie odzywając się ani słowem. Usiadł przed telewizorem, depcząc po rozsypanym popcornie. Kilka chwil później poczuł na ramionach jej delikatne dłonie.
- Jane, zostaw mnie. Przygarniam cię tylko na jedną noc.- Powiedział stanowczo, zrzucając dłonie dziewczyny z barków.
- Noc jest długa…- Pochyliła się przygryzając płatek jego ucha. Wstał gwałtownie, gasząc plazmę.
- Sypialnia jest na górze.- Ruszył w stronę kuchni.
- Nie wiedziałam, że będziesz aż taki chętny.- Uśmiechnęła się zadziornie i posłała mu perskie oczko.
- Ja śpię na kanapie, ty w sypialni.- Odpowiedział beznamiętnie i wyciągną szklankę z szafki. Podniósł dzbanek i wlał jego zawartość do bezbarwnego pojemnika. Uniósł ją na wysokość ust i odwrócił się w stronę trajkoczącej o czymś dziewczyny. Jego oczy otworzyły się szerzej, a szkło wypadło z dłoni rozbryzgując się na małe elementy. Brunetka podskoczyła do góry z cichym piskiem i popatrzyła na niego ze strachem.
- Co ci się stało ?!- Krzyknął łapiąc się za głowę i opierając o blat szafki. Patrzył na dziewczynę z niedowierzaniem.
-Nie widziałeś nigdy kobiety w ciąży ?- Zapytała z zażenowaniem wymalowanym na twarzy i pogłaskała się po znacznie już wypukłym brzuchu.
- Kobietę tak, ale nie szesnastoletnią dziewczynę.- Krzyknął i złapał ja za ramiona.-To dla tego wyrzucili cię z domu?!- Zapytał łapiąc spazmatyczne oddechy i potrząsając drobną brunetką na wszystkie strony.
- Uspokój się ! Jake !- Krzyczała, a z jej oczu płynęły łzy. Szarpnęła się i uderzyła plecami o blat kuchenny.- Idioto !- Pociągnęła nosem chowając twarz w smukłe dłonie. - Myślałam, że bardziej się ucieszysz z naszego dziecka…- Wysapała, znów zanosząc się płaczem.
- N…Na... Naszego?- Zapytał z niedowierzaniem i osunął się po ścianie na podłogę.- Ostatnio spaliśmy ze sobą prawie cztery miesiące temu… Jane, nie wrobisz mnie w to.- Kręcił przecząco głową przeczesując  w zamyśleniu ciemne włosy. Nie możliwe, żeby wkopał się w coś takiego. Przecież zawsze uważali, nie chciał marnować jej życia w tak młodym wieku. Dbał o nią jak o siostrę, gdyby nie jej natura, nawet nie poszli by do łóżka. Nie potrzebował tego. Lubił się troszczyć i obchodzić z nią jak z jajkiem, nie wyrządził by jej nigdy takiej krzywdy.
Z zamyślenia wyrwał go głośny płacz szesnastolatki.
- Wyrzucili mnie przez ciebie z domu ! Nie możesz zostawić mnie teraz jak psa, na ulicy ! Chcę żeby to dziecko miało oboje rodziców.- Wyszlochała i otarła łzy z oczu.
- Jane… - Podniósł się z podłogi i przytulił ją mocno do siebie. Była taka krucha i delikatna. Widział jak bardzo cierpi. Skrzywdził ją, a najgorsze było to, że konsekwencje zostaną z nimi na lata.

***
- Mamo uspokój się !- Krzyknęła brunetka do telefonu. Siedziała roztrzęsiona na łóżku słuchając jak rodzicielka opowiada o wyczynach jej własnej siostry.- Na pewno musi być na to jakieś racjonalne wytłumaczenie.- Sama w to nie wierzyła, ale co mogła w takiej sytuacji powiedzieć ?
- Jakie wytłumaczenie ?! Ona ma 16 lat!- Krzyknęła do słuchawki rozżalona kobieta. Co chwile słychać było szloch i płacz.- Ojciec wyrzucił ją z domu. Powiedział, że nie zasługuje na mieszkanie w normalnym miejscu takim jak to. Natalie, boje się, że coś może się jej stać. To ciągle tylko dziecko.- Załkała gorzko.
- Poszukam jej… Wiesz może gdzie ona może teraz być ?- Zapytała brunetka marszcząc brwi.
- Nie mam pojęcia. Może u tego co jej to zrobił. Nie wiem jak się nazywa, ale kilka razy widziałam go w naszym domu, a raczej jak z niego uciekał… Jak złodziej !- Krzyknęła oburzona aby ponownie zalać się łzami.
- Dobra, znajdę ją. Musisz uzbroić się w cierpliwość i pogadać z ojcem. Nie możecie jej teraz zostawić.- Pożegnała się z załamaną kobietą i rozłączyła połączenie. Schowała twarz w dłoniach kładąc się na łóżku.
- Jane… W co ty się wpakowałaś…
***
Kiedy drobna brunetka usnęła opatulona w koce i kołdry, on sam mógł spokojnie usiąść i pomyśleć. Dochodziła druga w nocy, nie opłacało mu się nigdzie wychodzić. Schował w twarz w dłoniach i zacisnął wargi tworząc z nich wąską kreskę. Nie mógł być ojcem tego dziecka. Po Jane już naprawdę widać było objawy ciąży, a cztery miesiące to za mało. Nie miał pojęcia co ta nastolatka wyrabiała kiedy jej nie pilnował, ale był pewien, że nie dorosła jeszcze do sytuacji w jakiej się znalazła. Podniósł się niezgrabnie z łóżka i zszedł po schodach na dół. Ponownie nalał wodę do szklanki i upił z niej łyk. Sięgnął po telefon i wybrał numer.
- Czego chcesz kretynie ?!- Usłyszał zaspany głos przyjaciela.
- Też się cieszę, że cię słyszę Jerry.- Szepnął i oparł się łokciami o blat.
- Oho… Mów co się stało. Brzmisz jak by czołg po tobie przejechał.
- Bo tak się czuję. Nie zgadniesz kto przyszedł do mnie kilka godzin temu.- Zaczął drapiąc się nerwowo po czole. Pytająca cisza po drugiej stronie wskazywała, że nastolatek faktycznie nie miał pojęcia o kim mówi szatyn.- Jane jest w ciąży.- Po drugiej stronie słuchawki dało się słyszeć wiązankę przekleństw i zaskoczenia jakie opanowało chłopaka po usłyszeniu niezbyt dobrej nowiny.
- Ta gówniara ?! Z kim?- Zapytał już bardziej opanowany.
- Twierdzi, że ze mną.- Odparł spokojnie szatyn łapiąc kolejny łyk wody.
- Nie no stary, gratuluję.- Odpowiedział sarkastycznie.
- Nie spałem z nią od prawie czterech miesięcy, a jak tak patrzę to wydaje mi się, że to już szósty albo i lepiej. Jerr, nie możliwe, żebym to ja…- Ugryzł się w język i westchnął.- Nie wiem co ona wyprawiała, ale nie mogę wyrzucić jej na ulicę.
- Nie no jasne. Przygarnij ją i załóżcie razem „Dom samotnej matki- u wujka Jake’a”. Genialna myśl.- Żachnął się Hawkins.
- A ty wyrzucił byś swoją siostrę z brzuchem pod most ?!- Nastała cisza.- No, więc widzisz. Też nie mam serca tego zrobić. Szkoda mi jej, ale nie jesteśmy już razem. Powiadomię jakiś przytułek i ją zabiorą.
- Zaraz, zaraz… Ona chyba ma starsza siostrę, prawda?- Zauważył rozmówca.
- Ma, i co w związku z tym?
- Odszukaj ją i oddaj zgubę.- Oznajmił radośnie nastolatek.
- A skąd ja mam wiedzieć jak nazywa się jej siostra ?! Z tego co opowiadała mi ta gówniara, nie mieli z nią kontaktu od kilku lat. Może mieszka gdzieś w Europie z piątką dzieci i dwanaście razy zmieniała nazwisko ?! Jerr nie mam pojęcia jak ją odnaleźć.- Załamał się i odepchnął od blatu. Opadł bezwładnie na kanapę w salonie i westchnął.
- Mam kumpla który zna się na takich rzeczach. Poproszę go i może coś uda mu się wykombinować…- Nastała chwila ciszy.- Dobra, Jake muszę kończyć bo stara zaraz będzie się burzyć.- Rozłączył się.
Szatyn przetarł oczy dłonią i ziewną przeciągle. Chwilę później już leżał wzdłuż kanapy, pochrapując równomiernie w rytm bicia swojego serca.
 Witajcie Kurczaczki ! :* Wiem, że długo nie pisałam, ale mam nadzieję, że dzisiejszą akcją odrobinę pobudziłam wasz zapał do czytania moich opowiadań :p Troszkę się działo i szczerze mówiąc... nie miało tak być xD Pomysł z Jane pojawił się dopiero po napisaniu 3 stron. Stwierdziłam, że są delikatnie mówiąc, do du*y  i nie mogę ich opublikować. W tedy nagłą inspiracją była moja koleżanka która opowiedziała mi, jak ktoś jej tam powiedział, ze siostra takiej jednej z mojej gimbazy ma kuzynkę której koleżanka ma 16 lat i jest w ciąży z nie wiadomo kim xDD Poważnie, tak było xD No dobra, nie zanudzam was już i chciała bym wszystkim życzyć: 

WESOŁEJ WIELKANOCY ! 


Bez przygód takich lub podobnych do tej :p

PS: Bardzo dziękuję Yashy-chan za nominację do The Versatile Blogger Award, a odpowiedzi i zasady umieszczam na swoim drugim blogu : http://trust-me-this-is-insomnia.blogspot.com/

sobota, 16 marca 2013

Przepraszam :c

Dziś nie dam fizycznie rady niczego napisać i wstawić, jutro raczej też nie. O 7 rano wróciłam z zawodów, a że nie potrafię spać w samochodzie to dopiero się obudziłam D: Proszę o wyrozumiałość i cierpliwość :)
Do następnego,
~Frozen

środa, 13 marca 2013

300 ! :D

Paczę dziś na licznik odwiedzin, a tam taka liczba... 300... Myślę sobie "Nie no kurde, chyba się zepsuło" Ale nie ! To dzięki wam Pingwinki Wy moje! :* Nie wiem jak wam dziękować za taki cudowny prezent <3 Postanowiłam więc, że najlepiej uczcimy to moim nowym dziełem :p KLIK! 
Zapraszam więc na mojego nowego bloga, na którym już zamieściłam prolog :D
Jeszcze raz BAAAAARDZO wszystkim dziękuję i mam nadzieję, że będziecie zaglądać tu częściej :D
~Frozen

poniedziałek, 11 marca 2013

5. Ponad chmury...


 „Zakochiwała się powoli, stopniowo…
…Nie zrozumiał jej uczucia mimo, że bardzo tego pragnął.”
***
Dwa tygodnie później…
Liście powoli odczepiały się od gałęzi, a mroźny wiatr przeczesywał zeschłe kwiaty w przydrożnych ogródkach. Jesień zaczynała się wyjątkowo szybko tego roku. Prognozy pogody przewidywały ochłodzenie. Słońce jakby na przekór ciągle ogrzewało spragnionych lata ludzi, mając zupełnie gdzieś słowa meteorologów. Natalie siedziała na ogromnym, marmurowym parapecie okiennym obserwując pląsających po parkiecie tancerzy. Urlop się skończył. Rodzina nie przyjechała. Całe dwa tygodnie, dzień w dzień, po pracy pomagała Jamesowi w mieszkaniu. Polubiła go. Mimo, że nigdy wcześniej nie miała przyjaciół, gładko przychodziła jej rozmowa. Na nowo otworzyła się przed światem.
- Natalie, chodź do nas !- Krzyknęła ubrana w białe body blondynka. Ciemnowłosa ziewnęła przeciągle i lekko chwiejnie zeskoczyła z parapetu.- Rany… Jesteś ledwo żywa.
- Od dwóch tygodni prawie nie śpię. Najchętniej zwinęła bym się teraz na podłodze i poszła spać.- Uśmiechnęła się blado i zaczęła wiązać pointy*.
Drzwi od sali otworzył się z hukiem. Wszyscy zamarli, jedynie brunetka dalej wiązała wstążki. Gdy uniosła głowę, jej oczom ukazały się dwie kobiety. Jedna niska, chuda, ubrana w gustowną, dopasowaną, czarną sukienkę z białym kołnierzykiem, odrzucała nerwowo do tyłu długie czarne loki i przestępowała z nogi na nogę. Była córką dyrektora Manhattan Balet School. Nigdy nie tańczyła i nie była to jej pasja, generalnie Evangeline miała dwie lewe ręce do wszystkiego, chyba, że chodziło o interesy. Ta drobna kobietka była istną bizneswoman. Obok niej stała wysoka, szczupła i wręcz anorektycznie chuda starsza kobieta, o wyjątkowo bladej cerze. Jej ciemno czekoladowe włosy spięte w ciasny kok z tyłu głowy nadawały jej twarzy chłodny charakter.
Natalie zacisnęła usta w wąską kreskę i podniosła się z ziemi. Kiwnęła delikatnie głową w stronę Kate, niskiej, drobnej blondynki.
- Witajcie.- Zaczęła niepewnie Evangeline.- Zbliża się termin rozpoczęcia „Tygodnia Sztuki”. Doceniamy waszą ciężką pracę i serce jakie wkładacie w swój taniec. Manhattan Balet School postanowiło wystawić kilku kandydatów do obsady głównych ról. Wybitna choreografka, przyjechała tu do was z Moskwy. Pokażcie na co was stać.- Czarnowłosa uśmiechnęła się do wszystkich delikatnie cofnęła kilka kroków w tył. Głos zabrała druga kobieta.
- Nazywam się Maria Petrova,  ale to już pewnie wiecie. To mi w tym roku przypadło nieszczęście wybrania kilkorga z was do najważniejszego przedstawienia baletowego w tym roku. Nie mówię tu o nieszczęściu z powodu waszych wielkich talentów, których- nawiasem mówiąc, nie macie. Ubolewam na tymi tysiącami kilometrów i niemiłosiernie dłużącymi się godzinami które spędziłam w samolocie.- Kobieta przeszła się po sali, zataczając wkoło obecnych ciasne kółka. Miała silny wschodni akcent i nie żałowała jadu który dało wyczuć się w każdym słowie. Uderzyła obcasem o podłogę i skinęła głową na Evangeline.- Mogą zaczynać.- Zarekomendowała. Dwudziestotrzylatka uśmiechnęła się posępnie i ruszyła w kierunku ściany, aby poczekać na swoją kolej w tańcu.
- A ty dokąd ?- Usłyszała za plecami lodowato ton starszej kobiety.- Broadway w zupełnie innym kierunku.- Dodała cynicznie. Młoda dziewczyna odwróciła się na pięcie i spojrzała w chłodne oczy Petrovej.
- Bliżej mi do New York Ballet, ale skoro upiera się Pani przy Broadwayu znaczy, że mam potencjał, czyż nie ?- Uśmiechnęła się. Słowa wypowiadała bez żadnego namysłu. Wszystkie spojrzenia były zwrócone w jej stronę, każdy zdawał się krzyczeć „Co ty wyprawiasz głupia ?!”.
- Cięty język to nie najlepsza cecha u tancerki. Zaczynaj...- Rzuciła oschle stając obok Evangeline. Po chwili dodała z przekorą.- Spróbujemy wyeliminować u ciebie to paskudztwo.
Brunetka ukłoniła się delikatnie, cały parkiet momentalnie opustoszał. Wyszła zajmując pozycję wyjściową. Muzyka popłynęła z białego fortepianu stojącego w kącie sali. Wygięła ciało w łuk. Nie słyszała nic prócz słodkiej melodii.
Obrót…
Przymknęła oczy głęboko przeżywając wszystko wewnątrz.
Obrót…
Gipsowe pointy uderzały o ciemny parkiet, z charakterystycznym dźwiękiem. Wygięła się do tyłu, rozkładając ręce. Poczuła jak przez jej ciało przepływa ciepła energia. Czuła elektryzujący ognik przechodzący od stóp po głowę. Nie przestawała tańczyć.
Uskok…
Melodia powoli zlewała się w całość, a ona dalej zamknięta w swoim świecie słyszała głośny szum. Próbowała wyizolować się od myśli. Zamykała się na nie. Stukot serca nie pozwalał się jej skupić, nadawał ciągle tylko jedną falę.
Bum!
Bum!
Bum!
Obrót…
Bum!
Bum!
Bum!
Ugięła się słysząc trzask. Wyrobiona pointa nie wytrzymała, krusząc się i skrzypiąc. Straciła równowagę. Jedynym ratunkiem mogło być teraz wykonanie Assemblé**. Spojrzała na starszą kobietę i stojąca przy niej Evangeline. Komentowały coś między sobą. Nie było mowy o zakończeniu przedstawienia tak wcześnie. Odetchnęła głęboko. Krew szumiała jej w głowie, znów usłyszała głośny hałas między żebrami.
Bum!
Bum!
Bum!
Cisza… Wybiła się w powietrze, obracając się z gracją kilka razy. Czas stanął w miejscu. Czuła jak by cały świat zwolnił specjalnie dla niej. W tej chwili była jedyna, wyjątkowa. Pragnęła wzlecieć jeszcze wyżej, poczuć skrzydła wyrastające jej z pleców. Nie myślała o niczym, po prostu delikatnie opadła na ziemię, układając ręce i nogi w pozycji wyjściowej. Usłyszała szepty i brawa zza swoich pleców. Znów odzyskała świadomość. Znów wróciła do ciała.


*Buty do baletu z usztywnieniem.
**Jest to skok. Wykonuje się go w każdym kierunku, w miejscu jak i z przesunięciem. Jest również grand assemblé, wykonywane wysoko, z obrotem. (chodziło tu właśnie o grand assemblé.)


 Przepraszam ! :c Wiem, że nie pisałam tak długo, a teraz wstawiam takie… takie „coś”. Bo inaczej tego nie nazwę. Jestem wypompowana do reszty, a wena postanowiła zamieszkać w bardziej kreatywnym umyśle i rozstała się ze mną bez słowa D: „Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie żałuję- postanawiam poprawę” ale dopiero od następnego rozdziału :D


niedziela, 17 lutego 2013

4. Złota klatka



„Samotność jest drugą naturą człowieka otoczonego ludźmi…”
***
Pizzeria „Paradise” była miejscem spotkań wielu nastolatków i młodych ludzi. Podczas weekendu ledwo można było w niej znaleźć miejsce, ale dziś było inaczej. Lokal był prawie zupełnie pusty. Przy dwóch stolikach po prawej stronie siedziała jakaś młodzież, śmiejąc się i żartując. Natalie szybko wybrała miejsce pod samą ścianą i wcisnęła się na czarną skórzaną kanapę, stojącą przy solidnie wyglądającym,  stoliku z blado turkusowym, szklanym blatem i stalowymi nogami. Całe wnętrze restauracji było utrzymane w tych kolorach. Czarne matowe płyty na podłodze idealnie współgrały z turkusowymi napisami na ciemnych ścianach restauracji. Stal i szkło dodawały staremu z zewnątrz budynkowi nowoczesności.
Brunetka „przytuliła się” do ściany i rozejrzała dookoła.
- Co ty taka strachliwa ?- Szatyn stał przy stoliku i przyglądał się jej uważnie.
- Nie lubię jak ludzie się na mnie gapią.
- Jak odwalasz takie akcje to faktycznie, nikt nawet na ciebie nie spojrzy. Bądź naturalna.- Uśmiechnął się i usiadł na kanapie naprzeciwko niej.- Czym się zajmujesz?
- Jestem tancerką. – Nie patrząc na niego sięgnęła po kartę dań położoną na brzegu szklanego blatu.
- Poważnie ?- Zmierzył ją uważnie wzrokiem i zmarszczył brwi.
- A wyglądam jak bym żartowała?- Wysunęła głowę za twardej, czarnej okładki A4 i uśmiechnęła się uroczo.- Jestem tancerką klasyczną. Dla tego też nie mogę zjeść niczego z tej karty dań.- Odłożyła menu ze smutkiem i oparła głowę na dłoni.
- Daj spokój, przecież taki mały kawałek pizzy nie sprawi, że przytyjesz pięć kilo.
- Mam dietę od szóstego roku życia. Już nawet nie pamiętam jak smakuje pizza !- Uśmiechnęła się szerzej patrząc na jego przerażoną minę.
- Musimy jak najszybciej nadrobić  twoje dzieciństwo.- Pokręcił z przerażeniem głową i wstał od stolika.- Za chwilę wracam.
Uśmiech zszedł z jej twarzy w momencie kiedy chłopak odwrócił się tyłem i ruszył w stronę baru. Oparła łokieć drugiej ręki na szklanym blacie i zaczęła nawijać włosy na palec. Robiła to gdy czuła się niepewnie. Pierwszy raz od niemalże siedemnastu lat miała spróbować czegoś innego. Czuła się z tym co najmniej dziwnie.
Od siedemnastu lat miała ułożony harmonogram dnia i zawsze go przestrzegała. Jej życie stało się rutyną. Przelewała krew, pot i serce na taniec który był wszystkim. Dążyła do perfekcji, a kiedy miała ją już na wyciągnięcie ręki, zawsze znajdował się „ktoś” lub „coś” i podcinał jej skrzydła. Ogarniało ją nieodparte poczucie, że i tym razem natrafi na przeszkodę.
Natłok myśli przerwał brzdęk szklanki wypełnionej czarnym, syczącym i pełną bąbelków cieczą. Mrugnęła kilka razy i puściła kosmyk brązowych włosów, spojrzała na spieniony napój.
- Co to jest?- Zapytała tępo.
- Żartujesz sobie ze mnie?- Zaśmiał się głośno szatyn.
- Nie. Zapytałam po prostu co to jest. Nie pamiętam, żebym to kiedykolwiek piła.- Przysunęła do siebie szklankę i obróciła ją w palcach.
- Nigdy nie piłaś Coli ?!- Chłopak przechylił się z wrażenia do przodu.- Czy ciebie trzymali w złotej klatce ?- Usiadł ciężko, opierając plecy o czarne obicie kanapy i złapał się za głowę wzdychając.
- No przecież mówiłam, że całe życie miałam dietę ! Dopiero kiedy poznałam Nicki, zaczęłam używać języka XXI wieku. Wcześnie pewnie byś się ze mną nie dogadał. – Wyrzuciła z siebie, splatając pod stolikiem dłonie. Wbiła wzrok w blat.- Zawsze byłam odcięta od rówieśników, skupiałam się tylko na treningach.- Dodała smutno i pochyliła głowę. Szatyn pochylił się do przodu i pstrykną ją w nos. Zupełnie zaskoczona tą reakcją dziewczyna podskoczyła jak oparzona, rozlewając dookoła czarny, gazowany płyn.
- Zgłupiałeś ?!- Krzyknęła przesuwając się w bok, aby lepka ciecz nie pobrudziła jej białych spodni.
- Powinnaś już wcześniej zauważyć, że nie jestem do końca normalny. –Zaśmiał się sięgając po turkusowe serwetki ustawione w stalowym stojaczku. Wycierał powoli plamę rozlanej Coli.- Możesz mi coś wytłumaczyć?-Zapytał. Brunetka przekrzywiła na bok głowę i również zaczęła ścierać napój z turkusowego szkła. – Jak to jest, że czasem zachowujesz się jak normalna dziewczyna, a chwilę później jak byś urwała się z bajki Disneya. Często w ogóle nie kontaktujesz z rzeczywistością.- Odłożył mokre serwetki na bok.
- Nie wiem. Po prostu taka jestem.- Uśmiechnęła się i westchnęła, otrzepując ręce z lepkiej substancji.
- Tam.- Wskazał palcem na ciemny korytarz.- Jest łazienka, możesz spokojnie iść. Tu można godzinami czekać na pizze.- Dziewczyna kiwnęła głową i ruszyła w kierunku wskazanym przez towarzysza. Stanęła przed ciemnym przejściem i rozglądała się za włącznikiem do światła.
- Po lewej !- Krzyknął szatyn oparty wygodnie o kanapę, kręcąc z niedowierzaniem głową. Brunetka uśmiechnęła się w jego stronę i zapaliła światło. Po chwili zniknęła za zakrętem.- Jak ty sobie w życiu radziłaś dziewczyno?- Zapytał sam siebie i oparł głowę na dłoni.

***
Przyglądał się z niedowierzaniem, ile radości może sprawić człowiekowi jedzenie tak prostego, mało wymyślnego jedzenia, jakim jest pizza. Brunetka zachwycała się smakiem zwykłej peperoni, przymykając oczy i mrucząc coś pod nosem.
- Kto by pomyślał, taka mała rzecz a cieszy.- Uśmiechnął się szatyn.- Coś czuję, że będę musiał cię jeszcze dużo nauczyć.
Dwudziestodwulatka przełknęła kęs i uśmiechnęła się słodko. Złapała łyk Coli i wytarła usta serwetką.
- Nie wiem czy coś z ciebie będzie. Jesteś za grzeczna.- Pokręcił z powagą głową. Pacnęła go w ramię i uśmiechnęła się nic nie mówiąc.
- Zbieramy się ? Z dzisiejszego remontu i tak nic nie wyjdzie.- Wyjrzał przez okno. Słońce chowało się za horyzontem, oślepiając ludzi krwisto czerwonymi promieniami.
- Czemu nic nie wyjdzie ?- Zapytała podnosząc się z miękkiej kanapy.
- Robi się późno. Z tego co mówiłaś wynika, że jutro ma odwiedzić cię rodzina. Nie możesz być ledwo żywa.- Otworzył przed nią drzwi i poprowadził w stronę czarnego, połyskującego w słońcu, motoru.
Założyła spokojnie kask i usiadła z tyłu obejmując go w pasie.- Chyba polubię jeżdżenie z pasażerem.- Zaśmiał się, widząc przytuloną do siebie brunetkę.
- Pierwszy i ostatni raz dałam się na takie coś namówić.- Mruknęła pod nosem. Maszyna odpowiedziała jej głośnym warkotem i ruszyła z piskiem opon w kierunku Park Ave.
***
Maszyna właśnie wchodziła w ciasny zakręt wymijając ciężarówkę. Kierowca dużego pojazdu gwałtownie nacisną hamulec, wprowadzając towarówkę w poślizg, na mokrej nawierzchni. Koła motoru zadudniły na śliskim asfalcie i sprawnie skręciły na BUS pas. Prowadzący furgonetkę ledwo odzyskał kontrolę nad swoim pojazdem. Zwolnił i zaczął trąbić, pokazał kierowcy czarnej Yamahy mało przyjacielski palec.
- Idioto!- Krzyknęła brunetka zdejmując szybko z głowy kask.- Chciałeś nas zabić ?!- Miała zaczerwienione i opuchnięte policzki, a na głowie istną szopę którą strach było nazwać włosami. Dookoła padał ulewny deszcz. Chłopak dalej siedział na motorze, zaciskając dłoń na hamulcu.
- Wracam do domu.- Dwudziestodwulatka, uderzyła go w brzuch swoim kaskiem i odeszła w stronę 74th Street.
- Natalie !- Krzyknął za nią, zdejmując kask. Odmachnęła dłonią na odczepne i szła przez deszczową ulicę.
- Spierdoliłeś to,  Jake.- Chłopak usłyszał za sobą rozbawiony męski głos.
- Z czego się cieszysz debilu.- Szatyn odwrócił się do tyłu. W jednej z bocznych uliczek stał oparty o ścianę brunet. Cały ubrany na czarno, przemoknięty. Uśmiechał się szeroko.
- Kim ona była ?
- Sąsiadka. Nikt szczególny. Po prostu lubię jak przytulają się do mnie ładne laski.- Zażartował, nie zmieniając ponurego wyrazu swojej twarzy. Podprowadził motor do swojego rozmówcy i oparł się o niego.
- O ile się założysz, że jej nie przelecisz ?- Zaśmiał się brunet, wyciągając z kieszeni opakowanie papierosów.- Chcesz ?
- Nie, rzucam palenie.- Tym stwierdzeniem wywołał głośny śmiech u swojego przyjaciela.- Nie ważne. Wiesz, że moje związki z dziewczynami kończą się tak samo. Daj mi rok.- Uśmiechnął się szeroko szatyn, podając brunetowi kask.
- Jake, rok ? Powaliło cię do reszty? Masz trzy miesiące, ani dnia dłużej.- Klepnął go w plecy i usiadł na motorze.
- Nie doceniasz mnie Jeremy.- Zaśmiał się dwudziestotrzylatek i ponownie ruszył z piskiem opon w stronę  Central Parku.

 Hej ! :D Wrzucam na świeżo, bez sprawdzania i poprawiania błędów bo za 10 minut skończy mi się internet (kara :c). Gdyby ktoś zauważył powtórzenia, błędy interpunkcyjne, stylistyczne, językowe, to pisać, pisać i jeszcze raz PISAĆ ! Jutro poprawię :D Wiem, że troszkę krótko, ale rozbiję to na dwie części.
A teraz pytanie do treści. Jak podoba wam się "chamski zakładzik" ? Wiem, że to trochę głupie zakładać się o takie rzeczy, ale w dzisiejszych czasach zapewne jest to dość powszechne. Zobaczycie co z tych 3 miesięcy wyniknie, w następnych rozdziałach :D
Pozdrawiam i zachęcam do dalszego czytania,
~Frozen